Znakomitym pomysłem do spędzenia ostatniej nocy przed odlotem było i jest udanie się do miejscowości Puerto Colombia. To pierwsze miejsce w Wenezueli, które wyglądało jak typowa miejscowość turystyczna. Nawet kwatery miały tu poziom europejski. Klimatyzowany pokój z telewizorem i łazienką z prysznicem, w którym mogliśmy wziąć pierwszą ciepłą kąpiel. W dotychczasowych kwaterach, na jakie trafialiśmy, była tylko zimna woda. Czasami trafił się podgrzewacz elektryczny, który dawał tak wysoką temperaturę, że nie można się było w niej wykąpać.
Puerto Colombia to mała nadmorska wioska z niewielką ale bardzo malowniczo położoną plażą między dwoma wzniesieniami. Może wkracza tu na ląd tworząc przepiękną zatokę.
Do miejscowości można się dostać taksówką lub autokarem. Nawet jeśli mamy wystarczającą ilość pieniędzy by wynająć taksówkę polecamy przejazd autokarem, który zapewni nam niezapomniane wrażenia. Każdy kursujący tu autokar przypomina taki, co wozi dzieci do szkoły w filmach amerykańskich. Nierzadko odnowiony i utrzymany w doskonałym stanie. Do Puerto Colombia trzeba przejechać z miejscowości Maracay przez góry, serpentynami. W trakcie przejazdu w autobusie puszczana jest muzyka, która zamienia przejazd niemal w dyskotekę. Radzimy nie siadać z tyłu autokaru. Niemal cała tylna ściana składa się z głośników. Przejazd tym autokarem określiliśmy jako najtańszy i najdłuższy rollercoaster jakim mieliśmy okazję jechać :)Jeśli zamierzacie odwiedzić Puerto Colombia polecamy wybranie autokaru jako środka transportu.
Na wszelki wypadek jeszcze wieczorem zamówiliśmy taksówkę, którą następnego dnia, rano, dostaliśmy się na lotnisko w Caracas. Za przejazd zapłaciliśmy około 200 zł.