Trekking na Roraimę rozpoczynamy z miejscowości Paratepui, do której zostajemy dowiezieni dużym terenowym autem spod hotelu w Santa Elenie. Podróż trwa dobrą godzinę. W tym czasie pogoda zmienia się na tyle, że Paratepui wita nas deszczem.
Chcąc nie chcąc ubieramy nieprzemakalne poncza, które okazują się niezastąpionym elementem wyprawy i ruszamy w drogę. Do pierwszego obozu mamy 12 kilometrów drogi, która prowadzi przez nieduże pagórki poprzecinane w dolinach strumieniami, niewielkie zalesione tereny i sawannę.
Niemal od samego początku w oddali widać górę (Tupei), która jest naszym celem i z godziny na godzinę jest coraz bliżej.
Do pierwszego obozu dochodzimy późnym popołudniem. Rozbijamy namioty i bierzemy kąpiel w pobliskiej rzece Tok. Zanim przygotowujemy kolację zapada noc. Pierwsza noc, którą spędzamy w namiocie.
Jeszcze przed wyprawą dowiadujemy się o możliwości pojawienia się na naszej trasie lub w obozie jadowitych węży, w tym grzechotnika. No cóż trzeba będzie po prostu patrzeć pod nogi i dobrze się rozglądać w koło namiotu przed wejściem bądź wyjściem z niego. W takich warunkach załatwienie potrzeby fizjologicznej w nocy, gdy musimy odejść od obozu kilkadziesiąt metrów w trawę, stanowi pewnego rodzaju wyzwanie.