Tego dnia musimy pożegnać się z górą. Prawie ze łzami w oczach rozpoczynamy zejście. Śmiejemy się, że Roraima za nami płacze, bo tak mocno jak podczas zejścia jeszcze nie padało.
Schodzimy tą samą drogą co wchodziliśmy. Jest to jedyny szlak jakim bez użycia sprzętu alpinistycznego można wejść i zejść z Roraimy. Droga jest naprawdę niebezpieczna, a padający deszcz powoduje, że to po czym idziemy jest bardzo śliskie. Po zejściu ze ściany Roraimy dochodzimy do drugiego obozu, w którym zatrzymujemy się jedynie na krótki posiłek. W miedzyczasie pogoda znacznie się poprawia i przestaje padać. Kontynuujemy dalsze zejście do pierwszego obozu.
Przed obozem musimy przeprawić się przez rzekę, która sporo przybrała w trakcie kiedy byliśmy na górze. Według naszego przewodnika, w trakcie większych opadów woda przybiera na tyle, że nie jest możliwe bezpieczne przejście na drugą stronę. W takim przypadku wystarczy poczekać kilka godzin, aż woda opadnie. Na wszelki wypadek przed rzeką jest obóz, w którym można się zatrzymać.
Nam udaje się przejść na drugą stronę, zamaczając się do pasa.
Noc spędzamy w dobrze nam już znanym obozie pierwszym.